środa, 31 lipca 2013



ROZDZIAŁ VIII

Łał.

Aro jakby nie czekał na odpowiedź, złapał mnie za rękę i przytulił do siebie. Czułam się jak w niebo wzięta, jeszcze nikt z taką czułością mnie nie przytulił. Gdy tylko podniósł moją twarz za podbródek, usłyszałam głos Jane.

- Mogłam się tego po tobie spodziewać, zabiję cię.- powiedziała i już miała użyć na mnie swego daru, gdy nagle Demetrii złapał ją za szyję.

Czułam jak po moim całym ciele, rozchodzi się złość. Chciałam do niej podejść i oderwać jej głowę. Zatrzymało mnie małe mrowienie w oczach, czułam jak coś chce się z nich wydostać. Mrugnęłam i oto z nich wyleciały igiełki. Wbiły się w Jane, która właśnie szarpała się w objęciach tropiciela. Nagle upadła na ziemię i się nie ruszała. Aro spojrzał na mnie z przerażeniem. Potem na Jane i tak w kółko. Nie miałam pojęcia co zrobić, jakby na zawołanie z zamku wyleciał Markus i jego żona Sulpicia. ( Tak tu u mnie jest że jego żona to Sulpicia, zaraz się wszystko wyjaśni.) Tuż za nimi Chelsea i Renata. Podbiegli do mnie a Sulpicia, złapała mnie za rękę i prowadziła w stronę zamku. W głowie miałam mętlik, o co im chodzi?. Nie miałam pojęcia gdzie chce mnie wziąć żona Markusa. 

- O co chodzi? - zapytałam 

Zatrzymałyśmy się na schodach prowadzących do wejścia.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu ci to powiedział. - powiedziała i uśmiechnęła się
- Ale to całe zamieszanie i po co mnie tu przyprowadziłaś?- zapytałam
- No widzisz, Aro to mój były mąż.- powiedział i spojrzała w jego kierunku.

Gdy to powiedziała, zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego. Nasze spojrzenia spotkały się na moment. Uśmiechnął się i szedł w stronę Jane. Poczułam motylki w brzuchu. Kocham go.

- Mąż?-zapytałam z niedowierzaniem
- Tak, lecz nam się nie układało zakochałam się w Markusie i stało się.- powiedziała zdumiona
- I co do tego wszystkiego mam ja?- zapytałam zaciekawiona
- No w końcu będziecie razem.!- krzyknęła a ja wystawiłam oczy.- chodźmy musisz wyjąć to z tej smarkuli, bo innych to paraliżuje.
-Okej.- powiedziałam i w wampirzym tępie byłam już przy tej idiotce.

Wyjęłam z niej moje cudeńka, i spojrzałam jej prosto w oczy tryumfalnie.

- Co tu się dzieje?!- krzyknęła z przerażeniem 

Na to ja wstałam, odwróciłam się do niej plecami i uśmiechnęłam się patrząc w ziemię. Siadłam na ławce przy której wcześniej stałam z Aro.

- Jane, idź do swojej komnaty i pomyśl zanim coś zrobisz.- nakazał Aro
- Tak panie, przepraszam.- po jej słowach wybuchłam stłumionym śmiechem
- Coś cie bawi?- zapytała patrząc w moim kierunku
- Twoja głupota.- powiedziałam i uśmiechnęłam się 

Widać nie miała nic na swoją obronę, odwróciła się i poszła w kierunku zamku. Potem wszyscy zaczęli się rozchodzić, Renata odwracając się puściła do mnie oczko. Zostałam tam ja i Aro. Siadł na ławce obok mnie i skupił się na odchodzących.

- Czyli już wiesz?- zapytał 
- O tobie i Sulpici?- zapytałam i spojrzałam na niego
- Tak, ja bym to ujął jako przeszłość.- uśmiechnął się 
- Powiedziała mi, dziwne.- powiedziałam i patrzyłam na Jane która wyszła na balkon w swoim pokoju.
- Teraz będzie nas obserwować. - szepnął mi do ucha

To było przyjemne, poczułam jego ciepły oddech. Zaśmiałam się i puściłam do Jane groźne spojrzenie. Patrzyła na nas ze złością. 

- Może się przejdziemy?- zaproponował
- Jasne.- powiedziałam i wstałam z ławki

Gdy tylko wstał, złapał mnie za rękę. Szliśmy w kierunku rzeki która płynęła niedaleko. Nagle Aro się zaśmiał.

-O co chodzi?- zapytałam patrząc mu w oczy
- Jesteś tu dopiero 6 godzin, a już wszystko zaszło tak daleko- powiedział i uśmiechnął się
- Miłości nie oszukasz.- powiedziałam na co on spojrzał na mnie ze zdumieniem

Prowadził mnie w stronę drzewa, oparł mnie o nie. Poczułam jego rękę na moim biodrze. Zbliżał się do mnie, z lekkim uśmiechem. Nasze twarze dzieliły tylko centymetry, rozchyliłam wargi na co on odpowiedział muśnięciem.  Już po chwili nasze języki splotły się w namiętnym pocałunku. Tkwiliśmy tak zatraceni w sobie, kilkanaście sekund. Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie. Gdy tylko się od siebie oderwaliśmy, zobaczyłam wielki uśmiech Ara. Przytuliłam go, poczułam jego wspaniałe męskie perfumy. 

-Kocham cię.- wyszeptałam mu do ucha
- Ja ciebie też- powiedział i przytulił mnie mocniej

Po chwili staliśmy tak w milczeniu. Gdy tylko Aro się ode mnie oderwał pogrążył się w burzy śmiechu.

- Coś z tobą nie tak?- zapytałam z widoczną kpiną
- Nie tylko, nadal w to nie wierzę.- powiedział i spojrzał prosto w oczy, spojrzał na zegarek u ręki,- Osz. obiecałem Kajuszowi że porozmawiam z nim na temat, Cullenów.
- Cullenów? - zapytałam zdziwiona
- Tak, jak już wiesz on ich nienawidzi. Bella nadal jest człowiekiem, i do tego niedługo biorą ślub. - powiedział i dodał - musimy iść.

Skrzywiłam się, lecz już biegliśmy w stronę ogrodu. Nie był to zbyt długi bieg, gdy jesteś wampirem. Stanęliśmy przed wejściem do zamku. Aro pchnął je i weszliśmy do zamku, przed drzwiami do sali tronowej sprzedał mi delikatnego całusa i zniknął za drzwiami. Szłam powoli w stronę swojego pokoju. Właśnie byłam obok komnaty Demetriego, ktoś otworzył drzwi wysunął rękę i wciągnął do środka. To był Felix, w środku był jeszcze Demetrii, Alec, Afton, Heidi, Renata i Chelsea. Patrzyli na mnie z wielkimi uśmiechami.

- O co chodzi?- zapytałam ze znakiem zapytania na twarzy
- Jak myślisz.?- zapytała podekscytowana Chelsea, która siedziała na kolanach u Aftona
- Tak przy okazji jestem Alec, sory za Jane.- podszedł do mnie i pocałował w rękę.
- Miło cię poznać.- powiedziałam i uśmiechnęłam się
- Ja Afton, sory że cię wsypałem z dym darem wtedy. Ale nie wiedziałem że nie chcesz tu być.- powiedział i pomachał ręką
- Miło mi, robiłeś co ci kazano.- zaśmiałam się i usiadłam na krzśle- Wiecie tak swoją drogą, dlaczego nie ma z wami Jane?- zapytałam
- Nikt jej nie lubi, uważa się za lepszą z powodu daru.- powiedziała Heidi
- Ale ty Alec, przecież to twoja siostra.- powiedziałam do chłopaka który właśnie siadał na biórku
- Lubię ją jak siostrę, ale też lubię przyjaciuł.- powiedział i posłał mi słodki uśmiech

Rozmawialiśmy tak o wszystkim, ok. godzinę. Okazało się że nie są tak sztywni, jak mówił mi Carlise. Ogólnie myślałam o Cullenach, tęskniłam za nimi. Myślałam że będzie gorzej, ale mając przy sobie tyle osób. Z minuty na minutę o nich zapominałam. Była już siódma, Afton i Chelsea poszli do siebie. Heidi wyszła się przebrać, ponieważ idzie niedługo po wycieczkę. Po 10 min. wyszłam i powiedziałam "do zobaczenia w sali". 

Po wejściu do pokoju oczom nie wierzyłam.







To na dziś tyle Pozdrawiam.. :D









poniedziałek, 29 lipca 2013


Rozdział VII

W końcu.

Drzwi otworzyła nam Heidi. 

- O hej, wejdźcie.- powiedziała z uśmiechem
- Hej miłe cię poznać, Hana.- powiedziałam i podałam rękę
- Witam, nareszcie cie poznam. Heidi- powiedziała i wskazała mi krzesło- siadaj!

Na łużku siedziała jakaś dziewczyna, to była dziewczyna z samolotu!

- Hej, ja cię kiedyś nie widziałam.?- zapytałam marszcząc brwi.
- Ja ciebie też poznaję.- stwierdziła - Chelsea.
- Hana. Miło mi cię poznać.- uśmiechnęłam się i podałam jej rękę
- Wy się znacie?- zapytała zdezorientowana Heidi
- Tak, widziałyśmy się w samolocie. nawet siedziałyśmy obok siebie.- wyjaśniła Chelsea
- Łał!- krzyknęła Renata
- Ej może wybierzemy się do ogrodu?- zapytała Renata
- Możemy iść. - oznajmiła Heidi - ale może być za godzinę?
- Jasne, ja w tym czasie pójdę się ogarnąć.- oznajmiłam i już szłam w stronę drzwi.
- Tylko pelerynę załóż, jest w szafie.- przypomniała Chelsea.
- Oczywiście.- oznajmiłam

Wyszłam z pokoju Heidi, oczom nie wierzyłam Jane. Wychodziła z mojego pokoju.

-Jane co ty tam robiłaś?!- krzyknęłam wkurzona

Nie doczekałam się odpowiedzi, gdy tylko ona mnie zobaczyła uciekła. 
Weszłam do pokoju, na biurku leżała karteczka. Podniosłam ją i przeczytałam " Ty suko, jeśli będziesz z Aro przysięgam że cię zabiję ~~ Jane"
Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą przeczytałam. Jane mi grozi, jeśli będę z Aro zbije mnie?. '
Odłożyłam kartkę znów na miejsce, poszłam do garderoby. Wyjęłam :  sukienka i buty. Weszłam pod prysznic.
Gdy się kąpałam myślałam o Jane, co ona sobie myśli. Muszę to pokazać dziewczynom.
Po osuszeniu ciała suszyłam włosy. Nie zwracając uwagi na to która godzina, ubrałam się i wzięłam karteczkę. W ostatniej chwili przypomniała mi się peleryna. Założyłam ją, dziwne była jak dla mnie szyta. Gdy szłam tak przez korytarz minęłam się z Demetrim. Ten tylko się do mnie uśmiechnął, i dodał.

- Witam, do twarzy ci w tej pelerynie.- powiedział ucieszony
- Cześć, a tobie do twarzy z kropelkami krwi na ustach.- zaśmiałam się, a ten szybko je oblizał- ej nie wiesz gdzie jest Aro?
- Aro?!- krzyknął z widocznym zaskoczeniem
- Tak.
- Widziałem że wychodzi z zamku, ale gdzie to się pytaj Markusa lub Kajusza.- uśmiechnął się i wszedł do swojego pokoju

Nie miałam pojęcia gdzie się teraz znajduje, więc poszłam do sali tronowej. Tam był tylko Markus, gdy tylko usłyszał że wchodzę zapytał.

-O co chodzi?
- Gdzie jest Aro?- ten na to uśmiechną się
- Czyli wiesz?- zapytał odkładając książkę 
- Ale co?.- zapytałam zdezorientowana 
- Myślę że on ci wszystko wyjaśni, Aro miał sprawę do załatwienia. Niedługo wróci- wyjaśnił 
- Dziękuję.- powiedziałam i wyszłam


Szłam w kierunku wyjścia, gdy ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam Heidi.

-Wystraszona?- zapytała z uśmiechem
- Już myślałam....- nagle obok nas przebiegła Jane
- Co?. 
-Nic, nic.- wyprzedziłam Heidi i teraz szłam naprzeciwko niej.
- Zobacz.- podałam jej karteczkę od Jane
- O ja. ona jest naprawdę dziwna.- krzyknęła i spojrzała na mnie
- No, była u mnie na biurku gdy wróciłam od ciebie.- powiedziała mi szłam już obok 
- Musisz to pokazać Aro.- powiedziała z przejęciem
- Właśnie, byłam w sali ale jego tam nie ma.- powiedziałam i zmarszczyłam brwi
- Dobra, pokarzesz dziewczynom i pomyślimy co dalej.- pokazała palcem w stronę dwóch postaci.- To one.
- Chodźmy szybciej.- podbiegłyśmy do nich w wampirzym tępię. 

Pomrugałam oczami parę razy, to nie były dziewczyny. Stał tutaj Aro i Kajusz. Patrzyli na mnie jak na idiotkę.

- A, myślałam że to dziewczyny. - odwróciłam  się i już zrobiłam pierwszy krok, gdy zatrzymała mnie Heidi.
- Ty młoda, miałaś sprawę.- popatrzyła na Aro, a potem na mnie 
- Aha, właśnie. Nie wiem jak to rozumieć ale ona jest pierdzielnięta.- podałam karteczkę Aro, a Kajusz zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem

Gdy tylko Aro przeczytał zawartość, złapał mnie za rękę i prowadził w stronę ławki oddalonej od wszystkich. Jego twarz nie przybrała żadnej maski.

- Skąd to masz?- zapytał z niepokojem
- Jane, zostawiła u mnie w pokoju.- na to złapał znów moją rękę i sprawdzał wspomnienia.
- Jest zazdrosna.- powiedział z błyskiem w oczach
- No, ale o co?- zapytałam zdezorientowana 
- Markus, widzi między wampirami więzi. No i między nami zobaczył, więc Jane jest zazdrosna.- powiedział 
- No spoko, tylko że jest tak. Nie jesteśmy razem więc ona nie powinna być zazdrosna.- powiedziałam i uśmiechnęłam się
- Hana, wiem że to jest dla ciebie na razie trudne. Czujesz się jakby cię do czegoś zmuszano, ale taka jest prawda.- powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Czyli?- zapytałam z zagubieniem 
- Kocham cię.

Po jego słowach totalnie mnie zatkało, nie wiedziałam co powiedzieć.




Przepraszam że w takim momencie, ale ja tak lubię :D  Ogólnie muszę pomyśleć co odpowie...  bo w głowie mam kompletną kiszkę....   cały weekend upalny i duszny, nawet mi się myśleć nie chce......    WIEM TO JEST DZIWNE..! :P :)      ale myślę że następny będzie w środę..  :D     POZDRAWIAM,...


PS. sory że taki krótki .

sobota, 27 lipca 2013



ROZDZIAŁ VI


Ty sobie żartujesz?


- Jane, zabij mnie.- powiedziałam gdy tylko zobaczyłam Ara w drzwiach.
-Oj nie przesadzaj- powiedział z uśmiechem 
-To co cię tu sprowadza?- zapytałam 
-Jane czy mogłabyś zostawić nas samych?- zapytał władca nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Oczywiście mój panie, Hano będę w sali tronowej jak coś to krzycz.- powiedziała z lekkim uśmiechem i przekonaniem
-Tak, oczywiście.- powiedziałam do niej puszczając oczko

Gdy tylko zniknęła za drzwiami Aro zaczął.

- Nie wierze że się tak zmieniła, ja tam bym wolał na niej nie polegać. - oznajmił i usiadł na krześle które stało naprzeciwko łużka 
- Więc?- zapytała wpatrując się w obraz który wisiał obok drzwi do łazienki.
-Chciałbym poznać twoją przeszłość.
-Wiesz że moje życie cały czas nie jest najlepsze, głównie to że tu trafiłam.- powiedziałam, wydychając głośno powietrze z płuc 

Zagwizdał i wstał z krzesła. 

-Dziwne to wszystko, gdy zobaczyłem cię w wspomnieniach Felixa doszło do mnie że zrujnowałem ci życie.- powiedział i posmutniał 
- Nie, no co ty czyniłeś to co uważałeś za słuszne.- wstałam i poklepałam go po ramieniu 

Staliśmy na przeciwko siebie, gdy tylko on patrzył mi prosto w oczy odsunęłam się i zaczęłam dalej.

- Obym chociaż tu była szczęśliwa.- powiedziałam stojąc do niego plecami
- Mam nadzieję że tak właśnie będzie.- powiedział i stał tuż za mną, położył rękę na moim biodrze.
- Czy ty aby za dużo sobie nie pozwalasz?.- zapytałam i od razu zdjęłam jego idealnie gładką rękę.
- No może trochę.- odpowiedział i otworzył drzwi - Idziesz?
-Ale dokąd?- zapytałam zmieszana 
- Heidi już przyprowadziła jedzenie .- oznajmił i dodał - no chodź!
- Jak to przyprowadziła?
- Tutaj na zamek przychodzi bardzo dużo turystów, wtedy ona oprowadza ich a na koniec odwiedzają salę tronową. Tam są zabijani.- wyjaśnił mi szybko
- Luksusy. - powiedziałam z uśmiechem 
- No widzisz.

Byliśmy już przed drzwiami do sali. Ku mojemu zdziwieniu, ludzie byli już w sali. Gdy tylko przeszliśmy próg, wszystkie spojrzenia wylądowały na nas. Podeszłam do Jane a Aro właśnie rzucił się na jakąś sweet blondynę.

-Jane czemu oni się tak na nas gapili?- zapytałam 
-Wiesz normalnie Aro nikogo nie przyprowadza do sali tronowej.- wyjaśniła wpatrując się w Ara

Wiedziałam że zrobił to tylko że: akurat był w moim pokoju lub że jestem nowa.

Ona złapała jakiegoś mężczyznę z długimi włosami i wypiła z niego krew. Zrobiłam tak jak ona, rzuciłam się na kobietę powyżej 
30-stki. Krew była niczego sobie. Miałam wrażenie że zaraz stamtąd wybiegnę. Wokół mnie było pełno trupów, niektóre miały głowy oderwane od reszty ciała. Gdy zauważyłam dwuletnie dziecko w rękach Aleca, myślałam że tutaj nie mają nad nikim żalu. Każdemu człowiekowi, przed śmiercią patrzyli w oczy. Nagle poczułam tak silny ból na całym ciele ,aż się zgięłam w pół. Czułam jakby ktoś odrywał mi wszystkie kończyny po kolei, a potem wyjmował wnętrzności. Przed oczami miałam ciemność, po chwili zamknęłam powieki. Na myśl przyszła mi Jane, to na pewno ona użyła swojego daru. Nie myliłam się, nagle usłyszałam podniesiony głos Ara.

-Jane uspokój się!

Wszystko wróciło do normy, wstałam i otworzyłam oczy. Wszyscy patrzyli na mnie, a Alec właśnie wyprowadzał Jane z sali. 

-Nic ci nie jest?- usłyszałam przejęty głos Renaty, która mnie złapała za rękę 
-Nie, co jej odbiło?- zapytałam z niepokojem
- Z nią nigdy nie dojdziesz końca.- odwróciłam się w stronę źródła głosu, to był Demetrii
- Jest zazdrosna, o Ara.- powiedział wstając ze swego tronu Markus 
- Co?! niby czemu.- zapytałam  ze zdziwieniem i zakrzywiłam powieki
- Zobaczyłem między...- nagle przerwał mu Aro
- Powinnaś odpocząć.- powiedział stanowczo władca- Renato zaprowadź ją do swojej komnaty.

Renata która nadal mnie trzymała, prowadziła w stronę drzwi.

-Wszystko ci wyjaśnię.- wyszeptała mi do ucha, tak aby nikt tego nie usłyszał.

Szłyśmy wąskim korytarzem, minęłyśmy moją sypialnię. Na końcu korytarza znajdowały się drzwi z napisem: "Tarcza władcy". Od razu przypomniałam sobie słowa Carlise'a : "Renata to tarcza Aro". Po wejściu do komnaty oczom nie wierzyłam, była taka sama jak moja niczym się nie różniła. Może tylko obrazami na ścianach i kolorem mebli na balkonie. 

- Usiądź na krześle i odpocznij.- nakazała podekscytowana tarcza.
- Renato, nadal nie mogę zrozumieć co napadło Jane.- w tym samym momencie siadałam na krześle.
- Więc tak, Jane jest zazdrosna.- odchrząknęła i kontynuowała - Wiesz jaki dar ma Markus?- zapytała a ja pokiwałam głową- więc on zobaczył- ściszyła głos do szeptu- zobaczył między tobą a Aro więź.- wyprostowała się - chodzi o miłość.

Nie wiedziałam co powiedzieć, na myśl mi nigdy by to nie przyszło. Ja i Aro?! Nie to jest  niemożliwe.

- Ale...- nagle przerwała mi Renata
- Tutaj nie ma żadnego ale, myślisz że czemu Aro kazał Felixowi i Demetriemu po ciebie przyjść.?
-Bo chciał mnie poznać?- zapytałam z nadzieją, że tak właśnie było
-Właśnie nie, po to by się mógł do ciebie zbliżyć.- znów szeptała.
- Nie ze względu mojego daru?- zapytałam
- Nie.
- I Jane jest zakochana w Aro?- zapytałam ze zdziwieniem
- Nikt tego nie wie, po niej można się wszystkiego spodziewać.- odetchnęła- Dlatego że ma taki dar, myśli że może mieć wszystko.- wyjaśniła zwięźle
- oj.- zagryzłam wargi gdy to usłyszałam- a myślałam że jej można wierzyć
- Nigdy. Po takim napadzie- zaśmiała się
-No raczej nie- wybuchłam śmiechem
- Hana?
-Tak?
- A czy ty coś do niego.?- zapytała puszczając oczko
- Nigdy.- powiedziałam z obrzydzeniem 
- Haha, ale wiesz dar Markusa nigdy nie kłamie- wyjaśniła wzdychając- Na mnie możesz liczyć, mimo że jestem jego tarczą.
- Renato, wiesz.....- nagle przerwało mi pukanie do pokoju
- Wejść. - powiedziała zdenerwowana Renata

W drzwiach stanął Felix.

- Hano, w twoim pokoju są walizki z twoimi rzeczami.- powiedział i wyszedł.
- Dzięki! - krzyknęłam, tak aby mnie usłyszał
- Idziesz ze mną?- zapytałam Renatę
-Gdzie?
-Pomożesz mi się rozpakować?- zapytałam znudzona
- Jasne.

Już szłyśmy przez korytarz nie minęło 30 sekund. Byłyśmy już w moim pokoju, na podłodze było 5 walizek.

-Łał. dużo tego.- powiedziała zdziwiona Renata
- Właśnie, co ja bym zrobiła bez garderoby.

Śmiech.

- A co mi chciałaś powiedzieć?- zakrzywiła brwi - gdy ci przerwał Felek?
- W sumie to nic specjalnego.- skłamałam - wiesz może wybierzemy się w nocy do ogrodu?
- Kochana jest już 12, jak nam szybko zleci to postaram się o to byś bliżej poznała Heidi i Chelse.
- Okej.

2 godziny później.

- Nareszcie.- krzyknęłam z radością - skończone!
- Uff. myślałam że przesiedzimy tu całą wieczność. Dobra młoda teraz idziemy po dziewczyny.
- Okej. chodźmy.

Właśnie Renata pukała do pokoju, był on naprzeciwko mojego. 








środa, 24 lipca 2013





Rozdział V

Volltera.

 Przez dłuższą chwilę miałam ręce na jego ranieniach i wpatrywałam się w jego szyję. Tak jego krew była taka kusząca nie mogłam oddalić się nawet o milimetr. Nagle poczułam silny ból w górnej części brzucha. To był Jasper ściskał mnie za niego abym odeszła. Przed oczami miałam omamy, czułam się jakby ktoś mnie naprawdę mocno walną w głowę. Momentami oczy mi się zamykały, brat puścił mój brzuch i pociągnął do tyłu. Wszystkie złudzenia minęły, czułam się na tyle silna że walnęłam w twarz Jaspera który trzymał mnie za ramiona. On się prawie przewrócił, ale zdążył w porę złapać równowagę. Zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem, a ja tylko wystawiłam do niego język.

- Co tu się u licha dzieje/?! czy wy jesteście wampirami?.-zapytał ze strachem w głosie Charlie
-Chodź przyjacielu, do naszego domu wszystko ci wyjaśnię.- powiedział  Carlise- ty Jasper pozwól Hanie ugasić pragnienie.

Jasper zrobił jak mu kazano, ruszył w stronę miasteczka. Gdy mijaliśmy ulicę przez którą jechałam z ojcem, przypomniałam sobie tamten dzień wtedy byłam taka szczęśliwa. A teraz wszystko jest do dupy, Jasper nawet na mnie nie patrzył. Czy może być gorzej??>! mijaliśmy piękne okolice, byłam pełna podziwu a jednocześnie strachu co do tego zdarzenia przed momętem Czy powiedzą mu prawdę??.  pytałam sama siebie w myślach nagle usłyszałam głos towarzysza.

-Widzisz ją?.- zapytał a ja przytaknęłam - ją możesz zabić.

Sekundę potem byłam już przy mojej ofierze, wbiłam kły i wypiłam z niej całą krew. Była pyszna, po wypiciu oblizałam usta i podeszłam do brata.

- Co? możemy wracać?.- zapytałam z nadzieją 
-Najpierw po sobie posprzątaj.- rozkazał, znów na mnie nie patrzył

Zmierzyłam go pytającym wzrokiem. On wskazał na blondynkę,
 leżała z rozłożonymi rękami a po jej szyi płynęły kropelki krwi. Już umarła.Była taka śliczna.Podeszłam do niej wzięłam ją na ręce i pobiegłam do pobliskiej rzeki. Wrzuciłam ją. Gdy się odwróciłam oczom nie wierzyłam stał przede mną Jasper i się patrzył na moje ręce po których ciekła krew. 

-Wytrzyj je żeby nikt tego nie zobaczył.- rozkazał i się odwrócił 

Oblizałam je i ruszyłam za nim. Boże co się z nimi dzieje jestem nowo narodzona , a oni maja jakieś wąty że się nie mogę opanować. Gdy byliśmy już przed domem stwierdziłam że nie mam ochoty na nich patrzeć. Więc postanowiłam pobyć trochę w samotności.

-Jasper ja pójdę na polanę, za godzinę wrócę - powiedziałam i już odchodziłam gdy on się o dziwo odezwał.
-Tylko uważaj na siebie.- wspomniał nie patrząc na mnie 

Szczerze byłam szczęśliwa móc cieszyć się chwilą samotności. Siedziałam właśnie na wielkim kamieniu przy strumyku, w mojej głowie roiło się od różnych myśli. Moją szczególną uwagę zwróciła sama w sobie polana, była taka magiczna i cudowna. Gdy nagle usłyszałam trzask za moimi plecami, odwróciłam się nerwowo, za moimi plecami ujrzałam Felixa. Właśnie zza jego pleców wyłaniał się Demetrii.


- Witam!.,  co was tu sprowadza?.- zapytałam ciekawa.
- Aro kazał nam po ciebie przyjść.- wyjaśnił szybko Demetrii
-Ale przecież Felix, mu powiedział jaka jestem kłamiąc.- szybko im powiedziałam 
- No ale na nie szczęście Felka, Aro sprawdził jego wspomnienia i cię zobaczył.- wyjaśnił Demetrii
- Chyba się w tobie zabujał.- wyjaśnił Felix
- Osz. ku... - nagle przerwał mi Demetrii
- Cśś, chodź lepiej, zapytamy o co mu chodzi. 
- Ale Cullenowie, co z nimi? - zapytałam ze strachem. 
- Dowiedzą się że cie tu nie ma i zaczną szukać wtedy na pewno już wrócisz do domu.
- Okej. - powiedziałam i ruszyłam za nimi.

Biegliśmy po wampirzemu do Volltery. Przez ten czas myślałam czy dobrze zrobiłam. 

-Słuchaj czy ty masz jakiś dar?- zapytał nagle w biegu Felix.
- Raczej nie ale.....nie wiem.- opowiedziałam
-Aro na pewno będzie kazał Aftonowi by to sprawdził, jeśli będziesz miała zgódź się na to by przystąpić do Volturi, inaczej Aro zrobi to siłą.

Gdy to powiedział przystanęłam na moment, nie wiedziałam co robić wrócić do domu czy iść w niepewności.? 

-Hano, jeśli nie pójdziesz  Aro i tak cię odnajdzie.- powiedział Felix
-Okej. obym nie miała daru.- odpowiedziałam i ruszyłam dalej.


PERSPEKTYWA CULLENÓW:

-Jasper minęło już 5 godzin a Hany nadal nie ma.-oznajmił mi Carlise
- Mówiła że za godzinę wróci.- odpowiedziałem
-Chodźmy poszukamy jej.! - krzyknął - Ty Edwardzie zostań z Bellą.

Wszyscy wyszli i skierowali się w stronę polany. Słońce już zachodziło, dzięki czemu nie musieliśmy zakładać nic na ręce. Gdy byliśmy na polanie zauważyłem pierścionek Hany, leżał on przy wielkim kamieniu. 

-Ej, zobaczcie- zawołałem wszystkich. - to jej pierścionek.
-Może ktoś ją porwał?.- zaproponowała Alice
- Volturi. - krzyknął Carlise

Zza drzew wyłoniła się : Jane, Alec, Heidi i jakiś inny wampir którego nie rozpoznałem.

- Hana jest w drodze do Volletry z Demetriim i Felixem.- oznajmiła nam Jane
- Co jej chcecie zrobić.?- zapytałem spokojnie
- Nic co by zagrażało jej życiu Jasperze.- odpowiedział tym razem Alec
-Ale dlaczego?. ją tam zabrali?- zapytał Emmet
- Aro chce ją poznać, jeśli będzie miała jakiś dar przejdzie do nas.- odpowiedziała spokojnie Jane
- Przecież tu była szczęśliwa.- oznajmił Carlise
- Właśnie mój drogi była... nie zdajecie sobie sprawy że jest nowo narodzona i ma trudności z opanowaniem?.a wy na nią nawet nie spojrzycie- przy ostatnim słowie spojrzała na mnie.
- Tak, to był nasz błąd.- oznajmiłem ze smutkiem 
- Chcemy tam do was iść przeprosić Hanę. - powiedział do nich Carlise
- Oczywiście, zapraszamy chodźcie teraz. - powiedziała Jane i ruszyła wszyscy poszli za nią.

Koniec perspektywy Jaspera.


Właśnie stanęliśmy przed siedzibą Volturi. Był to wielki zamek na wzgórzu, wyglądał ładnie zbudowany z kremowych kamieni. Miał dużo okien i balkonów na których znajdowały się stoły i krzesła. Kiedy już biegliśmy w wampirzym tępię  Demetrii krzykną:

-Rób co ci będzie kazał..!

Znaleźliśmy się pod dębowymi drzwiami, Felix je otworzył miałam ochotę  stamtąd uciec, ale Demetrii trzymał mnie za ramię. Na całym korytarzu znajdowały się obrazy, ściany były ponure i szare. Na każdej ścianie paliły się świeczki w starodawnych świecznikach. Gdy tylko stanęliśmy pod czarnymi ogromnymi i zdobionymi drzwiami sumienie kazało mi uciekać. Nie mogłam tego zrobić bo poczułam jeszcze mocniejsze ściśnięcie reki Demetriego. Drzwi się otworzyły a nogi się pode mną ugięły. Ujrzałam w całej swej okazałości Ara który właśnie wstawał ze swego tronu. Felix stanął po mojej lewej stronie, a Demetrii po przeciwnej. W niejakiej sali tronowej była cała straż.

-Jak miło cię zobaczyć droga Hanno - zabrzmiał nawet przyjemny głos Ara. 
-A więc po co kazałeś mi tu przyjść.?- zapytałam w leciutkim stresie
- Hmm. no widzisz jesteś nowo narodzonym wampirem, a do tego postanowiłem darować ci życie gdy byłaś jeszcze dzieckiem.- powiedział patrząc mi w oczy 

Nagle zapadła chwila milczenia. Aro znów zaczął.

- Czy masz może jakiś dar.?
-Nie wiem.- odpowiedziałam patrząc na Felixa
-Afton, czyń swoją powinność.- rozkazał Aro i popatrzył na mnie

Niejaki wymieniony wyżej, stał już na przeciwko mnie i wpatrywał się w moją twarz. Po kilku sekundach odskoczył kilkadziesiąt centymetrów do tyłu. 

-Łoo - powiedział nagle.
- I jaki mój drogi??- spytał z ciekawością Aro
- Dzięki niemu może być najsilniejszym wampirem. - odpowiedział ze zdziwieniem 
- Możesz go opisać?!.- krzyknął Kajusz, wstał ze swego tronu i podszedł do Ara mierząc mnie wzrokiem. 
- Tak więc z jej oczu mogą wylatywać igiełki na długość ok 5 cm. Gdy tylko się wbiją we wroga one go paraliżują, ale jeśli się je wyjmie paraliż ustaje.- powiedział 

Spojrzałam na Ara ze strachem, już wiedziałam że nie odpuści i będę  w Volturich.

-No i co ja teraz z tobą zrobię?.- zapytał Aro z udawanym zmartwieniem- czy chciała byś przejść do nas?.

I stało się najgorsze. Nie wiedziałam co powiedzieć, w mojej głowie miałam 1000 myśli na sekundę. Gdy nagle do sali weszli Cullenowie z Alecem, Jane, Heidi i jakimś innym wampirem. Patrzyłam na Carlise'a ze strachem a jednocześnie przepraszającym spojrzeniem. Poczułam na swym ramieniu czyjąś rękę. Zaraz Zaraz, Demetri stoi przede mną więc kto to??.! Gdy tylko odwróciłam ujrzałam przepiękne oczy samego władcy. Oj tak jego rysy twarzy były naprawdę pociągające. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, lecz on zapytał:

-To jak moja droga?. Przystąpisz do nas.?- zapytał z nadzieją Aro

Popatrzyłam zdenerwowana na Felixa kiwał do mnie głową abym się zgodziła. Potem mój wzrok zatrzymał się na ojcu, jego wyraz twarzy był nie do opisania. Za uwarzyłam w jego oczach, strach, ciekawość, wściekłość i na dodatek ból. Znów popatrzyłam na Ara przybrał wielki uśmiech na twarz. Myślałam że zaraz ucieknę, i się zabiję ale jak?.

- Już wiesz ?.- zapytał wkurzony Kajusz
- Tak.- odpowiedziałam patrząc na niego 
- Więc?.- zniecierpliwił się Aro
- Zostaję.

Nagle twarz Aro pojaśniała, klasnął w ręce i powiedział do Jane.

-Ty moja droga zaprowadź Hanę do komnaty obok ciebie, a ty Felixie pojedziesz po jej rzeczy z Cullenami.

Gdy tylko Jane złapała mnie za rękę, zaczęła mnie prowadzić w stronę drzwi. Przystanęłam przed Carlise'em, patrzył na mnie z żalem. Przytuliłam go i wyszeptałam do ucha "przepraszam". Odeszłam. Byłam już za drzwiami i Jane zaczęła rozmowę.

- Jejku jak się cieszę że do nas doszłaś, mam nadzieję że mnie polubisz. Szczerze nie jest tu tak jak Cullenowie mówią.
- Hmm. już cie lubię. - powiedziałam z uśmiechem- Tylko co ja zrobiłam. - od razu posmutniałam
- Oj nie martw się to był naprawdę dobry wybór, a tak wogólę Aro ma na ciebie oko więc wiesz.- powiedziała uradowana i puściła do mnie oczko
- Jane czy ja mogę na ciebie zawszę liczyć?.- zapytałam z nadzieją
- Oczywiście, zawsze wszędzie i o każdej porze.- powiedziała i przytuliła mnie
- Dziękuję.

Właśnie weszłyśmy do mojego nowego pokoju. Był koloru kremowego. Miał wielkie łoże z baldachimem na którym była czerwona pościel ze złotymi zdobieniami. Wszystkie meble były w ciemnym odcieniu mahoniu miał w sobie 2 pary drzwi. Jedne prowadziły do wielkiej wspaniałej łazienki, a drugie do ogromnej garderoby. Zauważyłam też wielki balkon na którym były czarne leżaki i taki sam kolor stoliku. 

- Oto twój nowy pokój, mam nadzieję że ci się podoba. Mój jest po prawej stronie, a po lewej jest Demetriego. - oznajmiła mi 
-Okej. dziękuję.- powiedziałam 

Nagle do mojego pokoju wszedł Aro.

ciąg dalszy nastąpi jutro :)  Pozdrawiam.! 


wtorek, 23 lipca 2013



ROZDZIAŁ IV

Ups.

Właśnie byliśmy z Carlise'em w jego gabinecie, wziął mnie tam bo chciał pokazać mi portrety każdego członka Volturii.

-Czy to jest ta trójca?- zapytałam
-Tak, ten w środku to Aro.- powiedział

Gdy mu się tak przyglądałam stwierdziłam że jest przystojny, hmm nawet fajnie było by go zobaczyć na żywo. ZARAZ o czym ja myślę chciała bym go poznać??!!!  Czy mi na mózg padło?>! 
Karałam sama siebie w myślach że w ogóle przeszło mi to przez myśl, lecz nadal uważałam że jest przystojny i ma ładne rysy twarzy. Po prostu był w moim guście. Miał włosy sięgające za ramiona. Gdy oparłam się o biurko, przyjęłam dziwny wyraz twarzy i nadal wpatrywałam się we "władcę".

-Hano, czy coś się stało?- zapytał nagle Carlise
-No bo..... hmm...  tak jakoś się zamyśliłam- wydukałam 
-Zamyśliłaś się patrząc na Ara!.- przypomniał mi ojciec
-No bo wiesz... jest nawet......przystojny...?- w końcu udało mi się to wydusić
-Czy ty się nim zauroczyłaś??. - zapytał z zaciekawieniem 
-Hmm. czy ty musisz to ze mnie wydusić !!?? - zapytałam niegrzecznie
-Oj. zakochałaś się w osobie która zabiła ci rodziców.!- krzyknął na mnie
-Carlise, proszę nie krzycz na mnie. a ten blondyn obok niego?. - zapytałam zmieniając nagle temat

On tylko na mnie popatrzył z zaciekawieniem.

-Ten to Kajusz........-słuchałam go tylko przez moment potem moje myśli powróciły do Ara, Ciekawe jaki jest naprawdę czy jest taki jak wszyscy mówią....  Orzesz w mordę...!!!!  Znowu o nim myślę.!   Ach..!  muszę się skupić bo inaczej nikogo nie poznam......- Więc nigdy go nie prowokuj - usłyszałam tylko tyle i pokiwałam głową chociaż nie widziałam co powiedział przez 1/3 opowiadania o Kajuszu. 

Popatrzył na mnie przez chwilę w milczeniu, gdy zobaczyłam jego krzywą minę wiedziałam że wie że go nie słucham jakoś wybrnęłam z tej sytuacji.

-A ten?. - wskazałam palcem na mężczyznę siedzącego po prawej stronie księcia z bajki PFF FF.!  Ara! - jak się nazywa.?

Boże czy ja pomyślałam "książę z bajki"???!

- To jest Markus... - chwile na mnie popatrzył i zaczął dalej- on może widzieć przed kimś więzi...  ciekawe czy między tobą i Aro by coś zobaczył- powiedział i roześmiał się, spojrzałam na niego wrogo.

Następnie pokazywał mi portrety straży i mówił o ich darach. 

- Oo, jest już 12!. chodźmy czas cię przemienić..-oznajmił i szedł w kierunku wyjścia ruszyłam za nim.

U mnie w pokoju czekała już na nas Esme.

-To będzie bolało- powiedział bez maski na twarzy Carlise

Nagle wszystko zaczęło mnie boleć. Miałam wrażenie że umieram, nagle pociemniało mi przed oczami i zasnęłam.
Obudziłam się od razu ujrzałam "rodziców" patrzyli się na mnie i uśmiechali. Nagle poczułam silny ból w gardle.

-Musisz iść na polowanie.- powiedziała Esme
-Najpierw się ogarnę.- powiedziałam a rodzice wyszli na zewnątrz 

Gdy po maszerowałam po prysznic po drodze wzięłam ze sobą taki zestaw.
Weszłam pod prysznic i szybko się wykąpałam, gdy suszyłam włosy pomyślałam czy byli by ze mnie dumni rodzice iż interesuje mnie Aro. Po wysuszeniu, lekko pomalowałam rzęsy i założyłam wcześniej naszykowane ubrania. Gdy wyszłam na werandę gdzie byli wszyscy,zawiał wiatr w moim kierunku. Nagle poczułam cudowny zapach Belli, nie mogłam się powstrzymać rzuciłam się w jej stronę. Na moje szczęście w ostatniej chwili złapali mnie za ręce Jasper i Emmet. Wyrywałam im się z rąk by ugasić pragnienie na Belli. Po chwili stanął przede mną Carlise.

-Hano, opanuj się to jest twoja rodzina.!- powiedział uspokajająco, po chwili odwrócił się w stronę Edwarda- zabierz stąd Bellę.
-Jasper, Esme idziemy z Haną na polowanie.- oznajmił ojciec

Wymienieni wyżej poszli w stronę lasu, odwróciłam się w stronę Belli która stała w oknie wraz z Alice.
Gdy tylko zobaczyłam pumę, od razu się na nią rzuciłam. Gdy miałam w ustach troszkę jej krwi, wyrzuciłam zwierzę z moich objęć. 

-Krew mi nie smakuje.- powiedziałam do trójki stojącej za mną.
-Ojj. nie dobrze, odziedziczyłaś to po swoim ojcu, możesz pić tylko krew ludzi.. - powiedział zmartwiony 

Nagle doleciała do mnie wspaniała woń. Nie zwracając na nic specjalnej uwagi pobiegłam w tamtą stronę. Gdy byłam obok mojego wampirzego "śniadania", prawie wbijałam kły gdy nagle powstrzymał mnie krzyk Esme.

-To tata Belli.!! 




I jest kolejny rozdzialik ....    następny będzie jutro......    Pozdrawiam. :D




poniedziałek, 22 lipca 2013


HEJKAA>! ♥


W tym poście chciałam wam przybliżyć to co mnie skusiło na wymyślenie tej postaci (Hany).


Więc gdy siedziałam w ogrodzie i czytałam różne blogi zauważyłam że prawie wszystkie są o Belli,Alec,Jane,Alice itp. Zdecydowałam że wymyślę jakąś nową postać, padło na imię Hana ponieważ, znam ogromną fankę "Zmierzchu" o takim imieniu :D. Dalszy ciąg będzie też o Aro ponieważ mam coś na jego punkcie :D :D 

Pozdrawiam gorąco. ♥

Martyna. :)





Tutaj macie taką jakby podobiznę twarzy Hany.....





ROZDZIAŁ III

Niezapowiedziana wizyta.


Gdy się obudziłam była 3 w nocy, zeszłam na dół bo słyszałam rozmowy. W salonie siedzieli : Edward, Rosalie, Emmet, Esme i Carlise. 

-Ah. tak wampiry nie śpią- wymruczałam pod nosem.

Wszyscy na mnie spoglądali i uśmiechali się. Dopiero teraz zauważyłam że jestem w piżamie. 

-To ja się przebiorę. - powiedziałam i ruszyłam w stronę schodów.

Gdy przekroczyłam próg mojego pokoju przejrzałam się w lustrze.
Wyglądałam okropnie, włosy miałam w cały świat a koszulka od piżamy odkrywała mi kawałek brzucha. Od razu poszłam się wykąpać. Gdy suszyłam włosy przypomniało mi się że mam po rodzicach wyspę niedaleko Rio. Potem poszłam do garderoby i założyłam taką sukienkę
 plus te buty
 . Do tego wszystkiego włożyłam w pofalowane włosy, takiego samego koloru co sukienka kwiatka. Wyglądałam cudnie. 
Gdy zeszłam spowrotem wszyscy patrzyli na mnie z podziwem, że tak ślicznie wyglądam. Zajęłam miejsce w fotelu.

-Gdzie są pozostali?- spytałam
-Bella jest w domu a Alice i Jasper u siebie.-powiedział Emmet- radzę im nie przeszkadzać- powiedział z humorem. 
- Hano jutro cię muszę przemienić.-powiedział ze smutkiem Carlise
-To dobrze. - powiedziałam - Mogę was o coś zapytać?
-Wal śmiało!- powiedział Edward który właśnie czytał mi w myślach.
-Więc jak wiecie Alice zajmuje się weselem Edwarda i Belli, co wy na to bym przygotowała miesiąc miodowy?.-zapytałam z entuzjazmem 
-Czyli jak byś chciała to zrobić?-zapytała Rosalie
- No tak moi rodzice zostawili mi wyspę na której jest mój dom.-powiedziałam i wyjęłam z ręki kluczyk od domu.
- Serio?. - krzyknął Edward który mi nie dowierzał- chcesz żebyśmy tak spędzili tyle czasu?
- Edwardek.! to jest postanowione - krzyknęłam mu prosto w twarz.

Wszyscy patrzyli na mnie jak na kosmitę, i potakiwali głowami. 

-Hano dokończymy o tym później, ktoś chce złożyć nam niezapowiedzianą wizytę.- pokazał mi palcem w stronę osoby stojącej przed drzwiami.
-Pójdę otworzyć.- powiedziała Esme

Moim oczom ukazał się wyskoki, przystojny mężczyzna. Był ubrany na czarno, a na plecach miał długą pelerynę.

- Felix to jest Hana Styles. Córka Susan i Billego.- powiedział Carlise a potem spojrzał na mnie.
- Hana to jest Felix Volturi- akurat piłam sok gdy usłyszałam to nazwisko o mało się nie zadławiłam. Serce biło mi szybciej.
-Ja....ja.. egh..- coś chciałam powiedzieć ale on mnie wyręczył
- Nie musisz się mnie obawiać, tak jesteś powalająco śliczna.- powiedział i uśmiechnął się- Ale nic ci nie zrobię. 

Więc ja wstałam i podałam mu po przyjacielsku rękę.

-Hana.
-Felix.

Po przywitaniu się Carlise zaczął.

-Co cię sprowadza? Felixie- zapytał z powagą.
-Ja tylko przyszedłem sprawdzić czy Hana jest już wampirem, z rozkazu Aro.

Gdy usłyszałam to imię ciary mnie przeszyły, co ja go obchodzę.???.!

-Właśnie niedawno o tym rozmawialiśmy, przemienię ją dziś w południe.- potwierdził Carlise
-Więc ja już nie przeszkadzam.- powiedział i wyszedł.



"Perspektywa Felixa."


Ach ona jest taka piękna... te jej gęste włosy, i cudne piwne oczy. Do tego jeszcze usta, mniam gdybym się do nich dostał to bym się nie oderwał. Ale muszę wszystkim powiedzieć że jest brzydka, inaczej Aro weźmie ją do nas a widzę że tu jest jej dobrze.

Moje myśli zakończyły się gdy byłem na lotnisku. Teraz już tylko do samolotu i znów w domu. Po godzinnej podróży samoletem, byłem już z Demetrim który czekał na mnie przy samochodzie.

-I jaka jest?- zapytał
-Hana?
-Tak ośle!- krzyknął ponieważ był nie cierpliwy.
-Eh, no nic ciekawego. - skłamałem
-Serio?- zapytał ze zdziwieniem
-Tak, pamiętasz jej rodziców? byli okropni, ona wcale nie lepsza.- źle się czułem że o niej tak mówię ale musiałem.

Gdy byliśmy na miejscu Jane kazała nam iść prosto do sali tronowej. Otworzyłem drzwi, na przeciw mnie ujrzałem w całej swej okazałości trójcę. Już siedzieli na swych tronach.

- I co Felixie jak jest wampirem? - zapytał niecierpliwie Aro
- Nie, ale Carlise zapewnił mnie że będzie nim już za kilka dni.- tym razem powiedziałem prawdę
- A jaka jest?- wtrącił się nagle Kajusz.
- No bardzo podobna do Susan, więc nic ciekawego.
-Okej dziękuję Felixie. pojedziesz tam za tydzień i to sprawdzisz jeśli nie będzie wampirem, z Cullenami za dobrze nie będzie.-powiedział Aro.- Możecie się rozejść.

Wszyscy zrobili jak nakazał, wyszedłem z sali.  





Mam nadzieję że rozdzialik się podoba?. :) 






niedziela, 21 lipca 2013



 ROZDZIAŁ II

Koszmar?.O.O


Ja po 30 minutach jazdy zasnęłam miałam koszmar?O.o 

-Hano przecież wiesz że cię kocham- powiedział jakiś głos nie widziałam twarzy ponieważ bylo ciemno.
-Kto tu jest?-zapytałam wystraszona
-Jak to nie wiesz? To ja Aro.- odpowiedział
Nagle poczułam jak łapie mnie za kark i przyciąga do jego twarzy. Po chwili poczułam jego zimne usta na moich, wbijał język między moje wargi.

To był namiętny pocałunek a ja go odwzajemniałam.


Gdy się obudziłam byliśmy na miejscu. Właśnie szliśmy w stronę samolotu gdy zaczęłam rozmowę.

- Carlise?
- Tak?
- Czy myślisz że ja i Aro Volturi moglibyśmy być razem?- zapytałam ze strachem w oczach.
- Hano coś się stało?. On zabił twoich rodziców nawet go nie znasz.!- krzyknął ze zdziwieniem.
- Śnił mi się, całowaliśmy się ale nie widziałam jego twarzy- stwierdziłam niepokojąco.
- Słucham?! - Carlise wystawił oczy.
- Ja nie wiem to był koszmar, mam nadzieję że o nim zapomnę jak najszybciej.- powiedziałam ze smutkiem i wbiłam wzrok na kobietę która zbierała bilety.
- Życzę miłego lotu. - powiedziała słodko
- Dziękujemy. - powiedział Carlise.
Gdy zajmowaliśmy miejsca w samolocie, trafiłam koło tajemniczej dziewczyny. Zaraz zaraz, czy ona jest WAMPIREM?.   TAK!   Ma czerwone oczy!   Gdy to zauważyłam odwróciła się w stronę małego okienka. Nieporadnie szukałam wzrokiem Carlise'a. Jest! siedzi koło jakiejś staruszki, zaczęłam pokazywać mu na dziewczynę a potem wystawiłam zęby i ruszałam szczęką. Przytaknął wiedział o co mi chodzi. 

Gdy szliśmy po moje walizki, patrzyła ona na mnie z zaciekawieniem. Pomógł nam dostarczyć do samochodu bagaż jakiś przystojny blądyn. Wpakowałam je do bagażnika.

-Bardzo panu dziękuję. - powiedziałam i weszłam do samochodu, tam czekał już Carlise.
-Ona jest wampirem.!- powiedziałam szepcząc.
-Tak wiem tylko że jej nie znam- zmartwił się bo on zna każdego wampira.
-Zapomnijmy o niej.- narzuciłam.
-Sądzę że tak będzie najlepiej. - powiedział

Całą drogę  przegadaliśmy o jego dzieciach. Gdy mijaliśmy tabliczkę z napisem FORKS, serce szybciej mi zabiło. Skręciliśmy w stronę lasu. Nagle zza drzew wyłonił się piękny ogromny dom, był w kolorze ekri z drewnianymi elementami i wielkim tarasem przed wejściem. 

-To od dziś twój dom.- powiedział i wyszliśmy z samochodu.
-Nareszcie- odetchnęłam z ulgą.

Nagle w wampirzym tępie zjawiło sie 6 wampirów. Jasper, Alice, Rosalie, Emmet, Edward, Esme.  Chwila a gdzie Bella?>! Wszyscy patrzyli się na mnie i nie odrywali wzroku.

- No dalej, co tak stoicie jak słupy przywitać się z waszą nową siostrą.!

Najpierw podeszła Esme.

- Nareszcie jesteś z nami, kocham cię jak własną córkę.- przytuliła mnie

Następna była Alice i Jasper.

-Hej już cię lubię będziemy przyjaciułkami, witamy w rodzinie.!- powiedziała zgrabnie Alice i przytuliła mnie. A Jasper podał mi rękę po przyjacielsku uścisnęłam ją.

Teraz przyszedł Emmet i Rose.

-Cześć miło cię mieć w rodzinie- powiedziała blądynka a Emmet przytulił mnie i odeszli. 

Teraz przyszedł Edward.

-Hej jesteś śliczna, Bella jest u siebie niebawem powinna się zjawić. Miło mieć cię w rodzinie- powiedział i pocałował moją rękę.

Poszliśmy do domu razem z Alice poszłam się rozpakować, mój pokój był cudny, ogromny i miał 2 pary drzwi. Jedne prowadziły do łazienki a drugie do garderoby. Byłam zmęczona poszłam spać, a Alice poszła na polowanie.



wiem że rozdział nudny, ale następny będzie ciekawszy ..!  OBIECUJĘ.!   komentujcie. :D następny będzie jutro.. :)






Rozdział I

Przeprowadzka.



-Mój Boże długo jeszcze? - zapytał zrezygnowany Carlise - siedzisz tam już dobre pięć godzin!
-Wyluzuj! jeszcze tylko ok. 100 par butów - odpowiedziałam z ironią w głosie.
-Haha, śmieszne bo się spóźnimy na samolot! 

Tak swoją drogą nazywam się Hana Styles, Carlise mnie tak jakby adoptował, gdyż moich rodziców zabił Aro Volturi. Mam 18 lat, jestem jeszcze czlowiekiem gdy będę już w Forks gdzie mieszka rodzina Carlise'a. Mój przybrany "tata" nigdy dokładnie nie znał moich rodziców. Zabito ich gdy miałam pół roku, a Carlise był wtedy w straży Volturich. Mama i tata zostali przemienieni 5 miesięcy po moich narodzinach. Aro chciał również mnie zabić darem Jane, lecz gdy ona zaczęła go używać nic się ze mną nie działo. Markus powiedzał że mogę mieć potężny dar, wtedy Carlise powiedzał że mnie wychowa jeśli będzie mógł opuścić Vollterę i zacząć normalnie żyć z jego żoną Esme. A gdy dojrzeję zmieni mnie. Trójcy spodobał się ten pomysł, kilka dni potem Carlise ja i Esme wyprowadziliśmy się do Dynali. Żyliśmy tam 13 lat, wtedy mi wszystko opowiedzieli. Po tym czasie Carlise i jego żona wyjechali, a mną opiekowały się siostry z Denali. odwiedzali mnie raz w miesiącu, mieszkali w Forks. 


Teraz pakuję się i jadę do Forks z Carlise'em, ma on tam swoją rodzinkę. Naturalnie że żonę Esme i przybrane dzieci. Jaspera, Alice, Emmeta, Rosalie i Edwarda. Jasper i Alice są razem, Emmet i Rosalie również. Edward jest teraz z Bellą Swan która jest człowiekiem, niedługo planują ślub. Wiem jak wyglądają ze zdjęć. 

-Skończyłam!- krzyknęłam radośnie
- No w końcu już myślałem że tu całą wieczność przesiedzimy!
-Haha, to źle myślałeś!- oznajmiłam z radością- Bierz się za walizki!

Ich wszystkich było 5, 3 duże i 2 małe. Wzięłam 2 duże i jedną małą, a Carlise resztę. Gdy byliśmy już w garażu wpakowałam je do bagażnika, nagle przypomniałam sobie o telefonie który leżał na stoliku obok łóżka. Jakby na zawołanie wybiegła z nim Irina.

-Och, dziękuję ci kochana- wyszeptałam przytulając ją.

Nagle wszyscy wybiegli na żwirek przed domem.

-Żegnajcie! kocham was! - krzyknęłam z radością i wsiadłam do samochodu.
-Możemy ruszać? - zapytał Carlise
-Oczywiście chcę być już w " nowym domu'' - powiedziałam

Carlise się uśmiechną i odpalił czarnego opla. 




Jak się podoba 1 rozdział?. Komentujcie mam już napisanego sporo tekstu więc jak narazie będę dodawać szybko.